„Moskalofilstwo”, czyli duch panslawizmu
Narody słowiańskie, które przyjęły kulturę i religię z Bizancjum, kiedy państwo moskiewskie ogłosiło się 3 Rzymem, często w swej historii spoglądały na Moskwę jako stolicę wszystkich Słowian. Jak gdyby jedynie państwo moskiewskie – Rosja mogła dać szczęście wszystkim Słowianom. Zagwarantować opiekę religijną, a zarazem zjednoczyć wszystkie narody słowiańskie pod jednym berłem carskim. Proces ten nazwano panslawizmem Można to dostrzec min. w historii Bułgarów, Serbów, Białorusinów jak i Ukraińców. Wśród Ukraińców panslawizm był o wiele trudniejszy do dostrzeżenia, gdyż Ukraińcy do II wojny światowej (również i dziś na Zakarpaciu i Słowacji, jak chodzi o etniczne ziemie) określając siebie, używali częściej słowo „Rusin”, co automatycznie było wykorzystywane przez zwolenników tzw. Moskalofilstwa.
Nazwa Ukrainiec w świadomości narodu ukraińskiego była akceptowana przede wszystkim przez młode pokolenia i geograficznie była przyjmowana od wschodu Ukrainy na zachód. Najpóźniej nazwa ta pojawiła się min w Galicji Wschodniej i w Karpatach, w tym na Łemkowszczyźnie.
Pragnę ukazać wiadomości, które zebrał Jakub Mikołajczak o Sylwestrze Sembratowiczu (1836–1898) kardynale greckokatolickim i metropolicie Lwowa, rodem z Łemkowszczyzny, który nigdy nie zapomniał, że jest Rusinem – synem Łemkowszczyzny. Mając poparcie papieża próbował on kierowć tak cerkwią, by jedność swego narodu ukraińskiego nie rozpadła się. A było to w obliczu budzenia się świadomości ukraińskiej, odległej od interesów Rosji, naprzeciw wiekowego przywiązania narodu ukraińskiego do nazwy Rusin wywodzącej się z tradycji Kijowskiej Rusi. Najpóżniej te procesy miały miejsce już po śmierci kardynała min. na Łemkowszczyźnie i zostały przerwane II wojną światową, a przede wszystkim operacją akcji „Wisła”. A oto bujne i szlachetne życie kardynała, którego pochodzenie i miłość do ojczystej ziemi związana była z Łemkowszczyzną.